Jak Suwerena w konia zrobić

Dostojny Suwerenie! Skryba Twój spieszy o wybaczenie błagać, bo dawno z Grodu nad Jeziorem do którego Rzeczka wpada, wieści nie słałem. A to nie z racji własnego lenistwa, tyle że pierwej rozeznać się Twój sługa chciał w tem co po Twoich Suwerenie nominacjach się zaczęło klarować. Poznać chciałem powiązania i zależności, wszak nie wszystkich na stolce powsadzałeś, a niektórych dopiero wasale tam posadzili.

Na pierwszy ogień donieść trza, że bojar Wiczko na nowo stolec obsadził i dziś już żadnego groźnego oponenta wśród wasali nie ma. Co prawda kilku nadal stawiać się będzie ponoć ostro, aleć pozostali w bojarskiej radzie, w swoich chęciach zaspokojeni, wadzić nie będą, a słusznie ręce podnosić, jako się dla spokoju interesów należy.

W pomniejszych gromadach jak było tak będzie. Bo też tylko kilku popleczników bojara na wójtowskich stolcach się nie ostało. I nic to, bo co niektórych ugada się od razu, a inszym się pokaże, że bojarzy trzymać się razem powinni. Inaczej pospólstwa w ryzach się nie upilnuje, a i korzyści w takich gromadach mniejsze będą. I tylko z jednym kasztelanem kłopot się zrodził. I to w samym Grodzie nad Jeziorem.

Oto, nowy kasztelan, Zbysławem zwany, całkiem do władzy nad Jeziorem nie przystaje. Miast z bracią bojarską się dogadać, o dobru pospólstwa opowiada, na światło co się tylko ukryło wywleka, a o wszystkich swoich decyzjach wszem wobec gada. Co gorsza, trwałość władztwa narusza, starszych cechów odwołuje, bo ponoć zaufania do nich nie ma, a i nieporadności w zawiadywaniu cechami głosi, i jakoweś straty ujawnia. A to w ogrzewalni, a to w chałup dozorowaniu.

Dla bojarstwa rzeczą niesłychaną się zdaje, że z doświadczeń ich kasztelan Grodu nie chce korzystać, a przecież jako nowicjusz nie zna wszak władzy tajników. Tych wszystkich tajemnych związków i wzajemnego wsparcia, a dbałości o towarzystwo, która to dbałość o dobro gwarantuje. A i samo dobro takoż. Miast mądrych rad posłuchać, a wskazanych towarzyszy jako przybocznych zatrudnić, tenże nuworysz swoich przybocznych z kampanii o stolec przybocznymi mianuje. A oni też wtajemniczenia nie przeszli. Jak się poruszać po ścieżkach władzy nie wiedzą, bo i utartych ścieżek nie znają.

Nadzieja w tym, że owi pomniejsi nuworysze kasztelana ku zgubie sami doprowadzą. Bo nie wszystko co zda się do naprawy konieczne, naprawiać trza od razu i nie we wszystkim miecza trza wydobywać. Czasem i kozik wystarczy, albo tylko jego pokazanie. Bojarscy wasale na potknięcia czekają i na pospólstwa zdenerwowanie. Aleć nie wszyscy. Niektórzy niecierpliwością grzeszą, bo zapewnienia niejakie poczynili a obietnice, i się przeliczyli. Bo co z byłym kasztelanem uzgodnili, nowy respektować nie zamierza.

A czas ucieka. I zdenerwowanie rośnie. Na ten przykład lazaret , jako chory leku tak dopływu grosza potrzebuje. A to na coraz droższych, bo przyjezdnych medyków, a to na nowych przywołanie. A i tu i tam porychtować coś, choćby na pokaz, by się przydało. A i na procesy, które służebne pogonione zakładają. I na odszkodowania, które pogonieni medycy wygrywają. I gdyby lazaretowe grunta przedać, można by posklejać i pozałatać. A tu kasztelan nowy okoniem staje. I o jakowyś perspektywach lazaretu bąka, jakby nie wiedział, że liczy się tylko tu i teraz. No, na pięć lat co najwyżej. A potem, jak Bóg da, a Suweren pozwoli.

Dodać trzeba, że kasztelan Zbysław także rajców nie poważa tak, jakby oni chcieli. I przykładu z szacownych poprzedników nie bierze. Miast obdarowywać a chęci zaspokajać, veto żądaniom stawia i przywołuje ich do idei służby pospólstwu. A do tego śmie przypominać co w boju o rajcowskie fotele obiecywali, zaklinając się, że nie dla własnych i swych krewnych interesów do rywalizacji stają. To czemu dziś o stolec zastępcy kasztelana dla ongisiejszego przełożonego bursy się dopominają? I czemu miast radą dobrą służyć sternikowi Grodu, sami chcą za ster chwycić? Nie taką z Suwerenem umowę podpisali o głosy zabiegając. Nie stawali do boju o stolec kasztelana Grodu. I nie uczynią z kasztelana pacynki, która będzie tak podskakiwać jak mu zagrają. I tak to się rajcom stawia kasztelan Zbysław.

O naiwności! Kasztelan zdaje się wierzyć, że obietnice się daje, by je spełniać. I co gorsza sam w to brnie. A przecież rajcy choć różne barwy noszą, to związki między sobą – ku pożytkowi przecie, nie inaczej! – poczynili bojara wybierając. I żaden kasztelan na drodze stawać pożytkowi nie może, bicza na siebie nie kręcąc.

I tu właśnie o biczu chcę łaskawemu Suwerenowi donieść. I o tym jak Suwerena w konia chce bojarstwo zrobić. Otóż, przebąkuje się tu i tam, że rajcowie niebieskiej barwy, razem z bojarskimi zausznikami knują jakby tu referendum o zdjęciu z urzędu kasztelana zrobić i swego na tym stolcu posadzić. Jedni powiadają, że straszyć tym próbują kasztelana. Inni zaś, że widząc zagrożenie dla chęci swych, jednak zamierzają do dzieła przystąpić. Tylko sposobu jeszcze szukają, jakby tu Suwerena oszukać, że niby o interes pospólstwa chodzi, a nie grupki, która swego pilnuje. I dlatego spieszę o knowaniach tych Suwerena powiadomić.
I będzie się mógł pierwszym efektom knowań przyjrzeć już na najbliższym spotkaniu rajców.

I ku śmieszności a uciesze. Za knowania te się biorą podobno i ci, co sami na taczkach wywiezieni zostali…

Ślę ukłony…

Skryba Jan z Pospólstwa

Comments

comments