A cicho mi być….

Tworząc prawo samorządowe jego autorzy, pełni wolnościowego entuzjazmu, założyli, że przyszli samorządowcy będą ludźmi równie naładowani ideami jak oni sami. Nie wzięli pod uwagę ludzkiej natury, która jednak objawia się zasadą „koszula bliższa ciału” i kierując się tą zasadą prywatny interes postawi ponad publiczny. I by ten prywatny interes zrealizować, owi „samorządowcy” imać się będą każdego sposobu, znajdować wszelkie luki w prawie i naginać przepisy do własnych potrzeb. Tworzący prawo zapomnieli o tej przywarze człowieka i ani kar, ani rozwiązań alternatywnych w ustawach samorządowych nie przewidzieli. Efekt tego w ostródzkich samorządach bije na każdym kroku.

Na FB i tu poniżej zamieściłem filmik z ostatnich ośmiu minut ostatniej sesji Rady Powiatu Ostródzkiego ukazującego dobitniej od słów bezczelność przewodniczącego Rady. W punkcie obrad przeznaczonym na zadawanie pytań, zgłaszanie wniosków i interpelacji RADNYCH pan Paliński nie udzielił radnemu głosu i zamknął sesję bez zapytania czy ktoś chciałby jeszcze zabrać głos. Tym samym po raz kolejny złamał obowiązujące jego, jako przewodniczącego Rady, przepisy ustawy i Statutu Powiatu Ostródzkiego. Ustawa bowiem głosi, że po wyczerpaniu PORZĄDKU OBRAD przewodniczący Rady zamyka obrady. Statut zaś uprawnia przewodniczącego (par. 24 pkt. 1) do zamknięcia dyskusji „po wyczerpaniu listy mówców„.

Przewodniczący prowadzi obrady i udziela głosu, ale nie ma żadnego upoważnienia do odbierania lub nie udzielania głosu radnemu na zasadzie „widzi-mi-się„. Statut określa dwa przypadki, gdy przewodniczący może radnemu zabrać głos. Pierwszy (par. 22 pkt. 2), gdy „zachowanie radnego zakłóca porządek obrad lub powagę sesji„, ale wcześnie musi temu radnemu zwrócić uwagę. Drugi przypadek (par. 23 pkt. 3) dotyczy sytuacji, gdy radny otrzymał głos w sprawie formalnej a wypowiada się w sprawie innej niż formalna.

Przewodniczący Rady jest radnym o szczególnych uprawnieniach (przygotowuje i zwołuje sesje rady, prowadzi jej obrady), ale tylko radnym. Nie ma uprawnień organu, a jego zadania w systemie samorządu terytorialnego są organizacyjno-techniczne, a nie stanowiące. Te ostatnie przysługują Radzie, Zarządowi, Staroście, a nawet Komisji Rewizyjnej. Mimo to naginanie przepisów pozwala przewodniczącemu na sterowanie Radą w taki sposób by blokować opozycję – zwłaszcza jej funkcję kontrolną – i forsować cele starosty.

W przypadku samorządu powiatu ostródzkiego takim instrumentem są sesje nadzwyczajne. Mogą być one zwoływane (art. 15 ust. 7 ustawy) „na wniosek zarządu lub co najmniej 1/4 ustawowego składu rady powiatu”. W teorii sesje nadzwyczajne zwołuje się w przypadkach szczególnych, w których zachodzi potrzeba załatwienia sprawy wynikłej niespodziewanie, a przy tym niecierpiącej zwłoki. Jej pilność sprawia, że rozstrzygnięcia nie można odłożyć do kolejnej sesji zwyczajnej. Również porządek obrad sesji nadzwyczajnej jest specyficzny. Poza otwarciem i zamknięciem sesji oraz zatwierdzeniem jej porządku, które to akty są konieczne w przypadku każdej sesji, może on zawierać tylko te sprawy, z powodu których sesję nadzwyczajną zwołano. Wprowadzenie jakiegokolwiek nowego punktu obrad możliwe jest wyłącznie za zgodą wnioskodawcy i bezwzględną większością głosów. Taka sobie teoria.

W praktyce samorządu ostródzkiego sesje nadzwyczajne zastąpiły sesje zwyczajne. Na sesjach nadzwyczajnych podejmuje się uchwały, które nie wymagają zastosowania tego nadzwyczajnego instrumentu, ale pozwalają zamknąć gębę radnym opozycji i nie pozwalają na żadną niepożądaną przez Zarząd (czytaj: starostę) dyskusję. Dla przykładu w 2016 roku odbyło się 12 sesji Rady Powiatu Ostródzkiego, z których tylko 4 zwołano w trybie zwyczajnym, a dwukrotnie więcej w trybie nadzwyczajnym. Z 8 sesji nadzwyczajnych, aż 7 odbyło się na wniosek Zarządu.

W okresie 6 miesięcy 2017 r. odbyły się 3 sesji, w tym dwie w trybie nadzwyczajnym, obie na wniosek Zarządu, czyli proporcje zostały zachowane. Przy okazji przewodniczący Paliński po raz kolejny złamał prawo. Ustawa nakazuje: „Przewodniczący obowiązany jest zwołać sesję (nadzwyczajną) na dzień przypadający w ciągu 7 dni od dnia złożenia wniosku”. Siedmiu radnych złożyło wniosek o sesję w sprawie szpitala w poniedziałek (22 maja), zatem sesja powinna zostać zwołana najpóźniej 29 maja. Nie została.

Przewodniczący zwołał sesję na 31 maja i na wniosek Zarządu, bo – tłumaczył – na jego ręce wpłynął także wniosek Zarządu Powiatu Ostródzkiego w sprawie wiaduktu i nie chciał zwoływać dwóch sesji w jednym terminie. To znaczy, że wniosek starosty wpłynął też 22 maja, a sesja mimo to powinna się odbyć 29 maja. Nie została. Tłumaczenia przewodniczącego są pokrętne tym bardziej, że – jak wspomniałem – za zgodą wnioskodawców porządek sesji nadzwyczajnej można rozszerzyć, a któżby nie wsparł „budowy wiaduktu”.

Przy okazji pan Paliński – i to właśnie spowodowało irytację radnej Łaszkowskiej – pokusił się o zarzut, że w poprzedniej kadencji nie uwzględniano – i to nagminnie – wniosków radnych opozycji o zwołanie sesji nadzwyczajnych. W piśmie Palińskiego do radnych zarzut był adresowany imiennie do byłego starosty Brodiuka i radnego Waszczyszyna, jakby to oni zwoływali sesje. W zacietrzewieniu p. Palińskiemu być może (?) pomyliły się kadencje i być może (?) z pełnym przekonaniem obarczał winą starostę, a nie przewodniczącą. Ale ówczesna koalicja działała na innych zasadach. Przewodnicząca Łaszkowska przestrzegała przepisów, więc poczuła się obrażona i chciała wyjaśnienia. Ale teraźniejszy przewodniczący zamknął. I dyskusję, i sesję. Olewając także proszącego kilkakrotnie o głos niżej podpisanego.

Szkoda, bo chciałem m.in. zapytać starostę i szpitalnego specjalistę d/s zarządzania i marketingu Wojciecha Palińskiego, czy prawdą jest, że na oddziale ortopedii zatrudnionych jest obecnie na kontraktach aż 8 lekarzy, czyli aż trzech więcej opłacanych przez szpital niż poprzednio. Przypomnijmy poprzednio pracowało 5 lekarzy na kontraktach i dwóch rezydentów opłacanych ze środków Ministerstwa Zdrowia. Zarzutem pod adresem lekarzy – i ze strony starosty, i prezesa – było to, że za dużo zarabiają i generują zbyt duże koszty. Czy więc opłacanie trzech lekarzy więcej generuje mniejsze koszty? Pokręcona szpitalna arytmetyka może by mi udowodniła, że dwa dodać dwa to trzy, o ile by mi w ogóle panowie odpowiedzieli. Ale nie dali szansy. Ani mnie, ani sobie.

 

W.B.

Comments

comments