Bajki starosty Wiczkowskiego

Dobry humor nie opuszcza starostę Wiczkowskiego, zwłaszcza gdy rozsiewa mity o własnych „dokonaniach” i wytyka innym brak wiedzy, zrozumienia i politykierstwo, co uczynił w ostatnim wywiadzie 22 bm. na łamach „Naszego Głosu”. Szef powiatowego samorządu wydaje się liczyć na ułomności ludzkiej pamięci i zdaje się podzielać przekonanie propagandzistów, że nawet bzdury wielokrotnie powtarzane stają się faktami. Otóż, myli się. Bajka pozostaje bajką.

W połowie kadencji dokonania obecnej koalicji, zbudowanej w oparciu o zaspokajanie potrzeb koalicjantów, sprowadzają się do kładzenia nawierzchni na drogach i tłumaczenia braku jakiejkolwiek inicjatywy trudną sytuacją powiatu, spowodowaną przez poprzedników. I żeby własnej argumentacji nie podważać usunięto z internetowej strony starostwa ostródzkiego historię dokonań samorządu dwóch poprzednich kadencji, obfitującą w inwestycje i zmieniającą infrastrukturę powiatu.

Pan starosta zarzuca swemu poprzednikowi, że zadłużył szpital na 7 mln złotych, myli przy tym obligacje z kredytem i nie wspomina, że każda złotówka obligacji, które można sukcesywnie, przez kilkanaście lat wykupywać, przyniosła trzy złote z unijnej kasy. Dzięki temu zainwestowano w szpital grubo ponad 20 mln złotych. Bez tych obligacji i starań o środki unijne nie byłoby m.in. nowoczesnej sterylizatorni, wyposażenia i aparatury diagnostycznej, pracowni tomografii komputerowej, zintegrowanego systemu informatycznego, sypałby się oddział ginekologiczno-położniczy, zamknąć trzeba by blok operacyjny, nie byłoby oszczędności na podgrzewaniu wody przez panele słoneczne, a bez trzech nowoczesnych karetek trudniej by było funkcjonować ratownikom medycznym. Była szansa i skorzystaliśmy z niej. Szanse na środki zewnętrzne są i dziś, tyle że obecna władza nie umie z nich skorzystać. Woli mówić o „zadłużeniu”, które nie powodowało i nie powoduje zakłóceń płynności finansowej ani powiatu ani szpitala i nie stanowi żadnej bariery dla nowych inwestycji. A czas ucieka.

Największym ciężarem dla rozwoju szpitala jest zdaniem p. Wiczkowskiego oddział zakaźny. Ongiś rudera odstraszająca nie tylko pacjentów, ale i wjeżdżających do Ostródy turystów, dziś nowoczesny akademicki obiekt. Ale mimo „ciężaru” starosta – jak twierdzi – sobie poradzi. To dobrze. Tyle, że minęło dwa lata, a obecna władza nie zadbała, by korzystając z opieki naukowej i współpracy z wydziałem lekarskim Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego stworzyć stosowne programy i sięgnąć po finansowanie zewnętrzne. Tym bardziej, że nasz szpital leży w centrum endemicznego rejonu boreliozy, a oddziałów zakaźnych specjalizujących się w leczeniu tej choroby brakuje.

PPP. Jeszcze wiosną starosta Wiczkowski osobiście chwalił koncepcję Partnerstwa Publiczno -Prywatnego. Oczywiście, w swoim wydaniu. Gdy się nie udało, krytykuje pomysł poprzednika, który chciał jego zdaniem wszystko sprywatyzować. Świadczyć ma o tym przyjęcie uchwały o zleceniu wykonania „studium wykonalności”. Otóż chciałbym panu staroście wyjaśnić, skoro popisuje się taką niewiedzą, że „studium wykonalności” to inaczej „drobiazgowa analiza możliwości wykonania”. Nie jest ona „zleceniem wykonania”, ale zbadaniem zasadności podjęcia wskazywanych działań i rozwiązań. Starosta, zawiadujący olbrzymim majątkiem powiatu powinien o tym wiedzieć. Więc, albo rzeczywiście nie wie i powinien się poduczyć, albo celowo kłamie.

Analiza, której nowa władza nie zleciła, miała także wykazać opłacalność budowy w ramach partnerstwa publiczno – prywatnego bloku operacyjnego, jako nadbudowy nad stacją dializ, którą zrealizowaliśmy właśnie w oparciu o takie partnerstwo. Bo partnerstwo publiczno – prywatne może mieć różne formy organizacyjne i finansowe. Z jednym warunkiem, obu stronom musi się opłacać, a opieka nad pacjentem poprawić. W tym przypadku prywatna firma wybudowała stację dializ, otrzymała kontrakt z NFZ i zarabia. Chorzy nie potrzebują tułać się po innych miastach. Szpital natomiast uzyskał – bez nakładów własnych! – 450 metrów powierzchni i możliwość nadbudowy właśnie bloku operacyjnego i oddziału łóżkowego.

Przy nowej władzy idea PPP została potraktowana jako sposób na rozwiązanie wszelkich problemów powiatu. Studium wykonalności nie wykonano, ale wyrzucono 70 tys. zł na przygotowanie przetargu na „Powiatowy Program Rozwoju Infrastruktury Obiektów Powiatu Ostródzkiego, realizowany poprzez uzyskanie efektywności energetycznej, ekonomicznej i organizacyjnej wraz z przeprowadzeniem niezbędnych inwestycji gwarantujących ich wieloletnie prawidłowe funkcjonowanie.” Założenie, że ktoś za władzę, do tego bez zapłaty wykona robotę, skończyło się tak jak musiało: wielkim pustym „halo”. Przetarg unieważniono. Po cichu.

Koncepcja bloku operacyjnego nad stacją dializ była przez nas przygotowana. Ba, szpital wystąpił z wnioskiem o sfinansowanie budowy ze środków unijnych. Wniosek nie został odrzucony, a mimo to Zarząd Województwa postanowił dać pieniądze tylko „swoim” szpitalom, co naruszało warunki RPO. W tej sprawie złożyliśmy skargę do Brukseli. Czeka na rozstrzygnięcie.

Nowa władza z kwestii bloku operacyjnego uczyniła ostrze ataku na poprzedniego starostę (co to niby nic nie zrobił) i okazję do medialnego zaistnienia. Zamiast kontynuować działania, obecny gospodarz powiatu uznał, że lepsza będzie namiastka bloku. I – mając zaledwie 3 miliony złotych – ogłosił przetarg na adaptację pomieszczeń po byłej kuchni na blok operacyjny. Oferentom na złożenie ofert, na bądź co bądź skomplikowane zadanie, dano zaledwie dwa tygodnie. Po czterokrotnym wydłużaniu terminu starostwo dostało cztery oferty. Wszystkie powyżej 3 mln, nawet ponad dwa razy. I skończyło się, jak się musiało skończyć. Klapą.

Ale pan starosta jest z siebie zadowolony. Zapewnia, że nadal „szuka” wykonawcy bloku. Co to znaczy „szuka”? Jak? Na zasadzie dogadania się: mam trzy „bańki”, co za to zrobisz? To gadka dla nie mającego pojęcia, że samorządowe pieniądze można wydać tylko w wyniku przetargu. A ten się odbył i wykazał, że trzeba mieć przynajmniej 6,5 mln zł.

Klapą zakończyły się także dwa przetargi na oddanie diagnostyki i laboratorium ostródzkiego szpitala. Uczyniono to prawdopodobnie bez żadnej analizy skutków. Nie tylko dla finansów szpitala, ale także dla jakości leczenia. Laborantki, techników i ratowników potraktowano jak sprzęt. Mętne, zdawkowe odpowiedzi na pytania o skutki tych decyzji, potwierdzają takie przypuszczenie. Póki co, władza uważa, że nic się nie stało. Jest zadowolona. Właśnie przesiadła się na dwie limuzyny SuperB. Jak trzeba to pan starosta powie co trzeba. W wywiadzie zapewnia, że nawet gdyby przetarg na outsourcing laboratorium się udał to i tak serologia (bez posiadania własnej serologii szpital nie mógłby podpisać umowy z NFZ) pozostałaby w szpitalu. Jak? Skoro w specyfikacji przetargu nie wyłączono serologii. Żeby zmienić warunki przetargu trzeba by przetarg unieważnić i rozpisać go na nowo bez serologii. Czy więc starosta nie wie co mówi? A może wie, lecz świadomie wprowadza w błąd? A tak na marginesie: analitycy procesów gospodarczych uznają outsourcing za ukrytą prywatyzację.

Na początku wywiadu starosta Wiczkowski, odpowiedzialnością za próbę zamknięcia na przełomie 2015/2016 r. dwóch oddziałów ostródzkiego szpitala obarcza wyłącznie odwołanego prezesa. Siebie stawia w roli wybawiciela. Tymczasem żaden prezes czy dyrektor szpitala nie podjąłby takiej decyzji samodzielnie. Komunikat o zamknięciu oddziałów i przeniesieniu pacjentów do okolicznych szpitali, mógł się pojawić wyłącznie za zgodą starosty, po powiadomieniu wojewody i uzgodnieniu przewiezienia chorych ze szpitalami w Olsztynie i Iławie. Tyle, że komunikatu na stronie szpitala już nie ma. Został „wygumkowany”. Podobnie jak inne niewygodne informacje. Dlaczego?

Nie tylko ja odnoszę wrażenie, że obecna władza, ze starostą Wiczkowskim na czele, nie ma żadnej koncepcji, i na szpital, i na powiat. Własną indolencję zasłania wyciąganiem zafałszowanych propagandowo powiastek z historii powiatu. Opowiada co chwila o planach, milczy o planów klęsce, stara się zepchnąć kłopoty na innych, ale przede wszystkim dba o większość w Radzie Powiatu, by władzy nie stracić. W tej sprawie koncepcję ma. Dbałość wyraża m.in. załatwianiem etatów i wsparciem finansowym zadań absolutnie nie powiatowych. Przykład nr 1: zatrudnienie przewodniczącego Rady Powiatu w Ostródzie na stanowisku głównego specjalisty m.in. w celu promocji i marketingu(?) szpitala powiatowego włącznie. A jakiej to promocji szpital potrzebuje? Przykład nr 2: finansowanie szpitala miejskiego w Morągu kosztem szpitala powiatowego w Ostródzie. A przykładów jest więcej.

Czy jak się dywagacje pana Wiczkowskiego skonfrontuje z faktami to można wierzyć jego zapewnieniom? Wątpię.

W.B.

P.S. Z propagandowym tekstem Prezesa szpitala p. Bonieckiego, opłaconym z budżetu szpitala, dyskusja nie ma sensu. Okrągłe zdania i mało konkretów. Gdyby było tak jak prezes opisuje, nikt by nie protestował.

 

 

Comments

comments