Ukłony dla Justyny

 Mówi mi znajomy, że powoli mentalność współobywateli wraca do PRL-u. Postawiłem na twarzy znak zapytania. Wiec wyjaśnił. W PeeReLu wytyczną dla życiowej postawy było rosyjskie bodajże powiedzenie, które w dowolnym tłumaczeniu brzmi: lepiej cicho siedzieć i się nie wychylać. Ale przecież – wtrąciłem – u nas głośno się demonstruje niezadowolenie. I co z tego – przerwał mi. – Nie patrz na tłumy. Po proteście człowiek zostaje sam ze swoimi problemami.

Podstawową cechą demokracji jest wyrażanie, otwarte wyrażanie, swoich poglądów i przekonań. Także protestowanie przeciwko krzywdzącym, naszym zdaniem, decyzjom. Jeżeli czynimy to w granicach określonych przez prawo, to nie może nam z tego tytułu spaść z przysłowiowej głowy przysłowiowy włosek. Jednak dość często spada. I to wcale nie włosek. I chociaż doskonale wiemy, ba, wszyscy wiedzą, że obrywamy za swoje poglądy, za protest, to jednak nie możemy tego formalnie dowieść. Oficjalnie bowiem wcale nie obrywamy. Przeniesienie na inne stanowisko, zmiana angażu czy zwolnienie uzasadnione zostają całkiem innymi przyczynami. Że uzasadnienie jest zdumiewające? Że jest absurdalne? No i co z tego?

Protestującego jednak bardziej od szykany przełożonych boli coś innego. Protestuje przecież nie ze względów wyłącznie osobistych. Wyraża poglądy innych. Poglądy współpracowników, znajomych i nieznajomych. Mówi głośno to, o czym inni szepczą po kątach. Staje w ich obronie, reprezentuje ich interesy. Walczy o nie. Ma więc podstawy, by oczekiwać wsparcia, liczyć na pomoc. Od nielicznych ją otrzymuje. Większość czeka na wynik. I nie wychyla się. Jak sie uda, to poklepią po plecach i łaskawie zdobycz skonsumują. Jak się nie uda, to przejdą obojętnie, a poza plecami skrytykują. Po co się za to było brać….

Rozejrzyjcie się. Przykładów postawy „lepiej cicho siedzieć” nie trzeba daleko szukać. Więc może mój znajomy ma rację? Może mentalnie wracamy do PeeReLu…

Istotą demokracji są wolne wybory. Każdy może stanąć w wyborcze szranki, nie ma „głosowania bez skreśleń”. Fakt. Tylko dlaczego tak dużo wyborców pozostaje w domach? W czasach słusznie minionych nie chodzenie do wyborów było traktowane niczym protest obywatelski wobec rzeczywistości, a ludzie chodzili do urn tłumnie, by….. No, właśnie, by się nie wychylać. Czy zagłosuję czy nie – mawiano – to i tak nic nie zmieni. A dziś. Czy dziś połowa wyborców zostaje w domach też z tej samej przyczyny. Że to nic nie zmieni? Taka samospełniająca się przepowiednia: nie idą i rzeczywiście nic się nie zmienia. A ilu z tych co zostają w domach zapewniało kandydujących znajomych, że, oczywiście, pójdą i zagłosują? I poprą? Nie poparli….

Te ogólne refleksje przytaczam, by złożyć ukłon jednej z kandydatek do Rady Powiatu, pani Justynie Maciak.  Nie tylko dla mnie jest to osoba, godna uznania za swą prospołeczną postawę, za niezwykłą wrażliwość na potrzeby innych, szacunek dla każdego i rzadko spotykaną odwagę. Justyna jest dyplomowaną pielęgniarką. W szpitalu ostródzkim pracuje od 2005 roku. Pracowała na chirurgii, laryngologii i ortopedii. Zawsze wyrażała swoje zdanie wprost, bez oglądania się na konsekwencje i konsekwencje nadchodziły. Ostatnio w postaci kolejnego przeniesienia, tym razem specjalistka od opieki przed- i po- operacyjnej została z dniem 22 października skierowana do pracowni endoskopowej. Przyczyna formalnie wcale nie była związana z wyborami, ale „mając na uwadze kwalifikacje i uprawnienia” i braki personalne w pracowni.

Ci, którzy – na szczęście – nie byli pacjentami mieli możliwość poznać panią Justynę poprzez jej aktywny udział w protestach przeciwko działaniom kierownictwa szpitala. Szczególnym echem odbiła się próba niedopuszczenia pielęgniarki do głosu podczas sesji rady powiatu ostródzkiego dotyczącej sytuacji w…. szpitalu (sic!), a zwłaszcza na oddziale ortopedii. W wyborach samorządowych wzięła udział jako kandydatka „Razem dla Powiatu”, bo tylko ten komitet głosił potrzebę zmian w sposobie zarządzania szpitalem.

Justyna czuje się zawiedziona. Nie tym, że nie zdobyła mandatu. Jest zawiedziona brakiem wsparcia ze strony swych współpracowników. Otrzymała ponad 100 głosów. Była jedyną kandydatką na radną pracownikiem szpitala, która w każdej sytuacji występowała w obronie praw pracownika i pacjenta. Gdyby w głosowaniu uzyskała wsparcie szpitalnej załogi, liczba głosów byłaby znacznie wyższa. Bardziej satysfakcjonująca. Dająca poczucie potrzeby jej działania i narażania się nie tylko kierownictwu szpitala.

Nie byłaby jednak sobą, gdyby dała się zawładnąć rozgoryczeniu. I poddać smutnej refleksji, że zwyciężyło „nie wychylać się”. Ale w tym szpitalu nie zostanie. Złożyła wypowiedzenie. Skorzystała z oferty pracy w Olsztynie i dołączy do grona ponad 20 pielęgniarek, które odeszły z ostródzkiego szpitala. Chce normalnie pracować. Pomagać ludziom bez serwowanego na codzień stresu.

Pani Justyno, kłaniam się nisko.
Pełen szacun!

W.B.

Comments

comments