Powiatowo-miejska układanka

Teoretycznie samorząd to wszyscy obywatele, w praktyce to wybrani przez nich przedstawiciele, czyli radni. Decyzyjność obywateli sprowadza się do uczestnictwa w wyborach. Niestety, do tych wyborów chodzi od 25 do 50% uprawnionych i dlatego czasami wybierani są przypadkowi ludzie. A zdarza się też, że brak jest kandydatów do rad w ogóle. Oto skala zrozumienia istoty demokracji i korzystania z jej mechanizmów. Co gorsza, nieuczestniczący w wyborach najczęściej i najwięcej narzekają. A to przecież oni tak naprawdę tych radnych, wielokrotnie przypadkowych ludzi, wybierają, właśnie nie głosując.

Na stronie internetowej Starostwa Ostródzkiego wyszczególniony jest skład Rady Powiatu z uwzględnieniem sprawowanych funkcji. Podano także skład Zarządu. Ale nazwiska zależności nie zdradzają i brak jest przy nich nawet klubowej przynależności, tak jak brak jest wzmianki o klubach radnych. Ta zasada: podać jak najmniej informacji, to wyróżnik powiatowej strony. Spróbujmy zatem uzupełnić braki.

16 listopada 2014 roku do Rady Powiatu Ostródzkiego wybrano 23 radnych z aż 7 komitetów wyborczych:

– z „Razem dla Powiatu Włodzimierza Brodiuka” – 5: Włodzimierz Brodiuk, Wanda Łaszkowska, Mirosław Markowski, Andrzej Waszczyszyn oraz Piotr Strzylak;

– z PiS – 5: Grzegorz Kierozalski, Dariusz Struk, Czesław Najmowicz, Wojciech Paliński i Zbigniew Zabłocki;

– ze „Zgody i Rozwoju” – 5: Tadeusz Sobierajski, Ewa Szczurowska, Antoni Smolak, Olgierd Dąbrowski i Jan Kacprzyk;

– z „Porozumienia Samorządowego Powiatu Ostróda” – 4: Stanisław Brzozowski, Grażyna Ostas, Andrzej Wiczkowski , Tomasz Orłowski;

– z „SLD Lewica Razem” – 2: Cezary Pec i Grzegorz Kastrau;

– a także Edmund Winnicki„Przyjazny Powiat” i Artur Munje„Dobro Wspólne” .

Ten skład powodował, że głównymi rozdającymi w tworzeniu powiatowej władzy stali się Tadeusz Sobierajski (Zgoda i Rozwój) i Czesław Najmowicz (PiS) startujący także na burmistrzów Morąga i Ostródy. Obaj wygrali (Najmowicz w II turze) i zrezygnowali z mandatu powiatowego radnego. Mandat uzyskali: Elżbieta Dziubińska (Zgoda i Rozwój) oraz Stanisław Orzechowski (PiS). Roszady w Radzie zakończyło odejście z klubu „Razem dla Powiatu” Piotra Strzylaka (wsparł koalicję) oraz przejście z „Porozumienia Samorządowego Powiatu Ostróda” do klubu „Razem dla Powiatu” Stanisława Brzozowskiego, któremu nie podobał się sposób tworzenia koalicji i wybrał opozycję.

Są dwie drogi tworzenia koalicji w samorządach. Pierwsza to wspólnota programowa lub ideowa. Znajdujemy zbieżne zapatrywania na rozwiązanie problemów oraz rozwój powiatu, ustalamy priorytety, a czołowe stanowiska i funkcje obejmują liderzy porozumiewających się ugrupowań. Druga droga (bardziej rozpowszechniona) jest dokładną odwrotnością pierwszej. Tworzy się koalicję w oparciu o indywidualne aspiracje i poprzez zaspokajanie potrzeb. Też indywidualnych. O ile owe potrzeby ograniczają się do dzielenia stanowisk i funkcji w Zarządzie i Radzie, działanie mieści się w granicach etyki i praktyki wyborczej. A program? No cóż, po wyborach przestaje być priorytetem.

Często jednak mamy do czynienia z kupczeniem wykraczającym poza usankcjonowaną etycznie normę. Do stworzenia koalicji nie wystarcza funkcji w samorządzie, a rejon jest porażony bezrobociem. I wówczas sięga się po możliwości władzy w załatwianiu pracy zarówno radnym jak i ich krewniakom. Przy okazji opozycyjnym radnym pracujących w instytucjach zależnych od władzy „delikatnie” przypomina się o tych zależnościach.

Jak sądzicie: z którą z tych dróg mieliśmy do czynienia w Samorządzie Powiatu Ostródzkiego? Po wyborach można było spodziewać się różnych układów. Trzy ugrupowania wprowadziły po 5 radnych, ale PiS z przewodniczącym lokalnych struktur burmistrzem Najmowiczem miał w zapasie głos radnego z Dobra Wspólnego, pracownika ratusza. A na karku układankę w Radzie Miasta, w której dysponował tylko trzema radnymi. Większość mandatów zdobyła lewica. I to PiS, a dokładnie szef tej partii w mieście i powiecie, zdecydował o utworzeniu koalicji z – niezależnie od nazw komitetów wyborczych – lewicą. Układanka w powiecie i mieście miała zadowolić wszystkich układających się. I – przynajmniej w powiecie – zadowoliła. Bo też w powiecie stołków do rozdania było więcej. I w Radzie, i poza Radą.

W powiecie jest też znacznie mniej bieżących problemów, mniej więc rozbieżności zdań i potrzeby udowadniania przez radnych swej „niezależności”. Słowne utarczki radnych w Radzie Miasta, między sobą oraz z burmistrzem, są więc na porządku dziennym, ale głosowania ukazują, że koalicyjna umowa nadal obowiązuje.

W powiecie rozbieżności zdań w łonie koalicjantów nie ma. Lekkie perturbacje wywołała co prawda kwestia prywatyzacji szpitalnych działów, ale burza została (przynajmniej na razie) wyciszona. Koalicyjne więzi są tak dalece trwałe, że starosta pozwala sobie na ustawiczne zwoływanie sesji w trybie nadzwyczajnym. Jak z samej nazwy wynika „nadzwyczajność” powinna by warunkowana pilnością lub inną nadzwyczajną koniecznością. Tymczasem tematy rozpatrywane „nadzwyczajnie” są jak najbardziej zwyczajne i wynikają z normalnego funkcjonowania samorządu, który w ustawowo określonym terminie powinien podjąć określone ustawowo postanowienia. W 2016 roku większość sesji Rady Powiatu Ostródzkiego odbyła się w trybie nadzwyczajnym. Właściwie tylko po to, by nie dopuścić do zgłaszania przez opozycję niewygodnych tematów.

A kto jest kim w powiatowym samorządzie i o stołkach koalicyjnej układanki już wkrótce.

                                                                                                         

W.B.

 

Comments

comments