„500+” ostródzkich starostów

Okazję, gdy tylko się nadarzy, należy łapać i korzystać ile się da – uważa całkiem spory odsetek naszego społeczeństwa. Równie spora część uważa jednak, że nie każdą okazję i nie zawsze. Różnicę tworzy drobiazg: skrupuły. Coś wypada albo nie wypada czynić. Zdaniem ostródzkiego starosty i jego zastępcy jeżdżenie za grosze służbowymi limuzynami mieści się prawdopodobnie w kategorii „wypada”.

Na moje i radnego Waszczyszyna pytania o wykorzystywanie przez obu panów W. służbowych samochodów do prywatnych celów – i radnego Markowskiego o delegacje -otrzymywaliśmy tylko szczątkowe informacje. O pełne dane w starostwie doprosić się trudno. Wydaje się jakby informacje były celowo przekazywane w ten sposób, by nie można było ich porównywać i przeanalizować. A przecież pytania o służbowe samochody dotyczą wydatków budżetu, co powinno być w pełni jawne. Nie jest. Dlaczego? Czy dlatego, że dotyczy także finansowych korzyści starosty i wicestarosty?

W lutym 2018 roku starosta Wiczkowski na pytanie o koszty korzystania z limuzyny do celów prywatnych odpowiedział, że limuzyna w jego dyspozycji przejechała 35 855 km. Poniesiony „ogólny koszt zużycia paliwa – pomniejszony o należność wynikającą z umowy na korzystanie z samochodu do celów prywatnych (…) to kwota 15 216, 51 zł” . Pan starosta pomylił się, albo celowo wprowadza w błąd. Należności z umowy to opłata (zresztą nie pełna) za prawo do prywatnego korzystania ze służbowego samochodu. W jego przypadku owe 200 zł, które za korzystanie z limuzyny płaci jedynie zmniejszają określone przez ustawodawcę na 400 zł koszty ponoszone przez firmę, czyli starostwo. Zamiast zmniejszać pan starosta powinien do ponoszonych kosztów na benzynę dodać po 200 zł miesięcznie otrzymywanego świadczenia.

Mimo dużego stopnia ogólności i zagmatwania danych, coś jednak ta odpowiedź potwierdza. Potwierdza, że za paliwo na prywatne jazdy p. Wiczkowskiego płaci podatnik. Tak samo w przypadku prywatnych jazd p. Winnickiego.

Znacznie więcej można się dowiedzieć z zestawienia kosztów samochodów służbowych za 2016 rok. Wynika z nich, że pan Wiczkowski korzystając z SuperB (czasami Skody Yeti) przejechał w okresie od 1 stycznia do 31 sierpnia 2016 roku (8 miesięcy) 25 087 km, z czego aż 4 992 km na dojazdy do pracy. Na dojazdy p. Wiczkowskiego z Pietrzwałdu do Ostródy budżet powiatu wydał tylko na paliwo ponad 2,5 tysiąca złotych. Drobiazg: zaledwie 312 złotych miesięcznie. Wynika z tego, że nawet gdyby starosta wpłacał wówczas do kasy 200 zł za wynikające z umowy z wicestarostą Winnickim, to i tak nie pokrywałby kosztów samego paliwa. Ale wówczas jeszcze wspomniane umowy nie istniały.

Jakie są rzeczywiste koszty SuperB, w tym napraw, trudno wyliczyć bez wglądu w finanse starostwa. Gdybyśmy jednak przyjęli tylko ryczałt na samochód prywatny pow. 900 ccm wykorzystywany do celów służbowych, to oznaczałoby, że każdy kilometr to koszt 0,8358 zł. Ta stawka obejmuje nie tylko koszt paliwa, ale także amortyzację, czyli zużycie samochodu. Oczywiście, nie limuzyny. To znaczy, że we wspomnianym okresie budżet powiatu dopłacał do pensji starosty, na dojazdy do pracy i do domu, lekko licząc, ponad 500 złotych miesięcznie. Takie „500+” ostródzkiego starosty.

W tym samym czasie, ośmiu miesięcy 2016 roku miał też swój „plus” wicestarosta. Pan Winnicki korzystał w tym samym celu co pan Wiczkowski, czyli do dojazdów na trasie dom-praca- dom ze służbowej Skody Octavii (czasami Yeti). Ze Słonecznika jest do Ostródy trochę dalej niż z Pietrzwałdu. Przejechał więc trochę więcej kilometrów – 5 130, ale koszt był niższy, jako, że Octavia jeździ na gaz.

Na jakiej jednak podstawie p. Winnicki wykorzystywał w 2016 r. samochody służbowe do prywatnego kursowania między domem i pracą? Tego z uzyskanych informacji nie można wywnioskować. W 2015 roku starosta Wiczkowski, wyłączając siebie, zarządził bowiem, że z samochodów służbowych można korzystać tylko w celach służbowych. W tymże roku przydzielił wicestaroście 300 km miesięcznego ryczałtu na korzystanie z samochodu służbowego do celów prywatnych. Ryczałt to przy zarobkach ponad 11 tysięcy złotych drobiazg – 250,74 zł miesięcznie.

 

Interesujące, że w czasie posiadania ryczałtu – podkreślmy: „na wykorzystanie samochodu prywatnego do celów służbowych”, czyli na przykład na dojazdy na spotkania w UMiG Morąg – wicestarosta Winnicki rozliczał też delegacje. Na przykład delegacje na spotkania w UMiG Morąg. Warto dodać, ze ryczałt samochodowy nie służy do dojazdów do pracy, służy do wykonywania obowiązków pracowniczych.

Do tego jeszcze wrócę przy okazji delegacji, o które pytał radny Markowski. Teraz tylko przypomnę, że w ubiegłej kadencji wicestarosta Stanisław Brzozowski dojeżdżał z Miłomłyna korzystając z transportu publicznego. Normalnie.

Podsumowując. Panowie Wiczkowski i Winnicki korzystając z możliwości swych stanowisk i wsparcia koalicyjnych radnych, zamiast ponosić – co dotyka każdego pracownika – koszty dojazdów do pracy, uzyskiwali z tego tytułu dodatkowe dochody. Można rzec na dojazdach do pracy zarabiali. Także po podpisaniu między sobą obu umów: pracodawcy z pracownikiem i pracownika w roli pracodawcy z pracodawcą w roli pracownika.

W.B.

Comments

comments