Zimowe igrzyska: brąz niczym złoto i hejterzy

Igrzyska Olimpijskie w Pyeongchan zakończone. Jechaliśmy na nie pamiętając o ostatnich w 2014 r. w Soczi, na których to zdobyliśmy 6 medali w tym cztery złote, jeden srebrny i jeden brązowy. Kamil Stoch sięgnął po 2 złote medale. Na średniej skoczni pokonał Petera Prevca , zaś na dużej Noriakiego Kasai .Justyna Kowalczyk w biegu na 10 kilometrów klasykiem po niesamowitym finiszu wygrała z Marit Bjorgen. Rozbiła koalicję „chorych na astmę” Norweżek. Panczenista Zbigniew Bródka w biegu na 1500 metrów wygrał z całą plejadą świetnych Norwegów. Polskie łyżwiarki Katarzyna Bachleda – Curuś, Luiza Złotkowska oraz Katarzyna Woźniak po niesamowitym biegu sztafetowym przegrały złoto z Holenderkami zaś panowie w składzie Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański w pojedynku o brązowy medal pokonali Kanadyjczyków.

Nasze apetyty na medale były bardzo rozpalone i „nie braliśmy do głowy”, że biało-czerwoni olimpijczycy wrócą z Korei Południowej bez kilku medali. Rzeczywistość okazała się jednak tym razem inna. Bo też i szans było tym razem znacznie mniej. Patrząc bardzo chłodno na możliwości naszych zimowych olimpijczyków za „pewniaków” można było uważać tylko skoczków. Pozostałym potrzebne było jeszcze szczęście. Dużo szczęścia. Ale niestety nie dopisało. Chociaż o braku tegoż szczęścia mogli mówić także sportowcy z innych krajów. Także pewniacy. Jak chociażby typowani do złota kanadyjscy hokeiści, bo szczęście akurat uśmiechnęło się do ich rywali Niemców. Tylko, ze ci ostatni nie zdali się wyłącznie na szczęście. Dali z siebie wszystkie umiejętności i jeszcze więcej waleczności i Dawid pokonał Goliata.

Szczęście nie zastąpi talentu, pracy i umiejętności. Nasi skoczkowie na średniej skoczni po pierwszej serii „już byli w ogródku już witali się z gąską”. Prowadził Hula, Stoch był drugi, ale to wiatr rozdawał medale i skończyło się na 4 i 5 miejscu. Nie załamali się. Pokazali jeszcze czwarty warunek sukcesu: hart ducha. Zarówno indywidualnie na dużej skoczni jak i w konkursie drużynowym. Kamil dodał do kolekcji trzeci złoty medal wygrywając z – podkreślmy to – znakomitymi rywalami. Srebro w „drużynówce” przegraliśmy o włos, który tym razem zahaczył o narty złotego Stocha. Ale wszyscy – Kot, niedoceniany a odrodzony Hula, Stoch i Kubacki – zdobyli historyczny dla nas medal. Pierwszy w konkursie drużynowym. Brąz niczym złoto.

Potrafimy wspierać naszych sportowców. Biało-czerwoni byli na wszystkich arenach sportowych zmagań z udziałem Polaków. Ale potrafimy też być wredni, paskudni i okrutni. Doświadczyła tego nasza biathlonistka Nowakowska, na którą po nieudanym występie posypała się fala hejterowego błota. Może to właśnie hejty odebrały biatlonistkom medal w sztafecie. Co miała w głowie Nowakowska, gdy biegła jako pierwsza, gdy rodziła się szansa na medal? I chociaż zawodniczka sama przyznaje, że się nie spisała, to uważam, to hejty na pewno nie pozostały bez śladu. Skończyło sie na siódmym miejscu. I to nie tylko nasza sportsmenka zawaliła. Zawalili pełni nienawiści do wszystkiego i wszystkich hejterzy. Nieudacznicy przy klawiaturach komputerów.

Powalczyła jeszcze w sprincie Justyna Kowalczyk z Sylwią Jaśkowiec. Też siódme miejsce. Panczeniści i pozostali nasi olimpijczycy byli tylko tłem dla Norwegów, Holendrów i Niemców.

Po koreańskich igrzyskach czuje się duży niedosyt. Nie tylko z powodu braku medali. Piękne pokazy otwarcia i zamknięcia olimpiady nie zakryły pustek na trybunach sportowych aren. Olimpiady wywędrowały do Azji, bo tam jest kasa, ale nie ma tradycji. Czy jednak mamy czuć zawód?

Pewien działacz olimpijski, bodajże ze Szwajcarii, mawia: Nie zawsze musi być kawior. Czasami dobry jest też pasztet i biała kiełbasa.

 

W.B.

Comments

comments