Sukcesy dziegciem znaczone

Od ostatnich wyborów samorządowych minęło już ponad dwa lata, czyli przekroczono półmetek kadencji i nadszedł czas podsumowań rządów wójtów, burmistrzów i starostów. W naszym systemie samorządowym pierwsze dwa lata to konsumpcja owoców ostatnich lat poprzedniej kadencji, a kolejne dwa mają dać podstawy do funkcjonowania samorządu w kolejnej kadencji. Ale jeżeli w ciągu tych pierwszych dwóch lat władza ograniczała się wyłącznie do konsumpcji, płynięcia na fali osiągnięć poprzedników i trwała jedynie na stołkach, to faktycznie działała na szkodę samorządu. Szkodę, która ujawni się dopiero po latach, w następnej kadencji. A samorząd to nie wójt, burmistrz, starosta czy rady, samorząd to mieszkańcy gminy, miasta czy powiatu. Rada się zmieni, kto inny zasiądzie na stołkach władzy. Ale efekt ich działania lub braku działania spadnie na mieszkańców właśnie.

Mój sąsiad uważa, że warto by przypomnieć sukcesy i porażki, działania i zaniechania bieżącej kadencji ostródzkich samorządów. I pewnie ma rację. Czas bowiem sprzyja zacieraniu się w pamięci zdarzeń i okoliczności, a władza ma to do siebie, że jak pochwał nie ma, to je sprokuruje, albo kupi, a zdarzenia ją kompromitujące sprawnie zamiecie pod dywan. Sąsiad głosuje na mnie od lat, więc sąsiada zawieść nie mogę. Zatem do dzieła, a zacząć wypada od sukcesów. Bo wypada, a nadto było ich tak niewiele, że szybciej można się z nimi uwinąć.

Za sukces numer 1 uznać więc można by stworzenie wystarczającej większości w Radzie Powiatowej, co pozwala spokojnie sprawować władzę i realizować plany i programy rozwoju. Wiem coś na ten temat, bowiem przez dwie kadencje borykałem się z opozycją, która dysponowała tylko jednym głosem mniej i przez osiem lat co rusz próbowała zdobyć jeszcze jeden głos, który umożliwiłby jej przejęcie władzy. Mimo to udało się nam zrealizować program, który radykalnie zmienił powiatową infrastrukturę, a sam powiat ulokował w czołówce najprężniej rozwijających się powiatów w kraju.

Osiągnąć sukces udało się ongisiejszej opozycji dopiero po ostatnich wyborach samorządowych. I w dużej mierze było to efektem tego, że przez osiem lat – mimo nacisków – nie zbudowałem w powiecie koalicji prywatnych interesów i interesików. Rzucane pod moim adresem obelgi i epitety są dziś takie same jak przez poprzednie dwie kadencje, ale nie ma wśród nich zarzutów „kupczenia”. Na pierwszym planie stawialiśmy bowiem interes powiatu, a nie prywatne potrzeby.

Dosyć dziwaczna z punktu widzenia układów politycznych koalicja złożona z pojedynczych radnych, sympatyków czy członków SLD, PiS, PSL i ugrupowania morążan zdołała zbudować dość trwały układ, który powinien zaowocować realizacją ofensywnego programu rozwoju powiatu. Powinien, a jednak tak się nie dzieje. Dlaczego? Obawiam się, że powód jest bardzo prozaiczny.

Celem tej kuriozalnej, bezideowej koalicji jest trwać i trwanie to przedłużyć na następną kadencję. A jak się uda – to jeszcze dłużej. Służyć temu ma zaspokajanie prywatnych potrzeb, odłożenie na bok jakichkolwiek niosących ryzyko przedsięwzięć i propaganda sukcesu. Stare sprawdzone metody władzy.

Sukcesem nr 2, największym według propagandy powiatowej władzy, jest podjęcie budowy bloku operacyjnego. Co prawda stracono na to dwa lata, ale wreszcie po czwartym bodajże przetargu można było ogłosić sukces, ” że się podejmuje” . I dobrze, bo blok operacyjny jest potrzebny. Szkoda tylko, że zamiast budowy nowoczesnego obiektu, którego koncepcja powstała trzy lata temu, a podbudowa istnieje w postaci stacji dializ, zaadoptować się ma na ten cel pomieszczenia kuchni. Szkoda też, że zamiast – wzorem innych powiatów – sięgnąć po pieniądze unijne, próbuje się obiekt adaptować ze środków własnych. No, ale skorzystanie z unijnych dotacji wymaga umiejętności, odwagi, realizacji zgodnej z założeniami i terminami oraz poddania się kontroli niezależnych audytorów. A to niesie za sobą ryzyko. Więc po co? Poprzednicy wypracowali kilka milionów. Więc kasa jest. I obędzie się bez nadzoru. A do końca kadencji chwalić się będzie można.

Sukces nr 3. Udało się ponoć dogadać z wójtami w sprawie budowy dróg gminnych i powiatowych, chociaż program budowy tych dróg światła dziennego nie ujrzał. Ale udało się – głosił przy różnych okazjach pan starosta Wiczkowski. Poczytajmy więc to za sukces. Wszak dywaniki na kilku odcinkach kilku dróg położono, a że przy okazji poprawiono dojazd i dojście (nowe chodniki) do domów lokalnych prominentów? Na przykład starosty Wiczkowskiego i wicestarosty Winnickiego. No cóż, mniej się będzie niszczyć służbowe limuzyny, które panowie starości używają jak prywatne. Drogi to temat bez ryzyka, bo na drogi przydzielonym groszem sypie marszałek województwa. Kasa jest w sejmiku wojewódzkim, rządzi PSL, a starosta z PSL i marszałek przecież też.

Sukcesu nr 4 nie znalazłem. Nawet w autoreklamach starosty, który po dwóch latach zarządzania powiatem nadal głównie o byłym staroście fantazjuje zamiast wizję działań na rzecz powiatu tworzyć. Może więc za ten czwarty sukces uznać należy, że mimo prób rozkawałkowania szpitala, funkcjonuje on nadal? Ale to już nie jest zasługą ani powiatowej, ani szpitalnej władzy.

Podobnie jak sukces nr 5, który stałby się klęską Ostródy rozjeżdżanej przez tiry puszczone Szosą Elbląską, Mickiewicza i Olsztyńską za zgodą pana burmistrza Najmowicza i pana starosty Wiczkowskiego, którzy godzili się na dyktat wykonawcy S-7 i dodatkowo uspakajali radnych i mieszkańców, zamiast blokować pomysły drogowców. Dopiero protesty właśnie radnych, nagłaśnianie problemu przez media spowodowały, że znaleziono inne rozwiązanie. Ostróda i ostródzianie nie ponieśli kosztów wygody inwestora i wykonawcy. Więc sukces to kilku radnych i mieszkańców, ale szampana na otwarcie nitki S-7 wypiją pewnie obaj panowie.

I tyle o namiastce sukcesów połówki kadencji 2014 -2018 rządów starosty Wiczkowskiego i jego koalicjantów w powiecie ostródzkim. Beczki miodu nie ma, dziegciu za to pod dostatkiem.

A za tydzień o „powiatowo – miejskiej układance”.                                                                                                                                                                                                                W.B.

Comments

comments