Co staroście zwisa?

Bez obrazy. W tytułowym pytaniu nie ma żadnego ukrytego podtekstu. Pojęcie „zwisa” to młodzieńcze „zwisa mi”, równoważne z „olewam”, albo „tu mi lata”. Przy czym „zwisa” po za zaimkiem „mi” nie rozwija się w dłuższe sformułowanie. Synonimy tak. Czynić tego jednak nie będę. Każdy sobie dopowiedzieć może.

Wszystkie te pojęcia określają zdarzenia, do których często dochodzi w pracy ostródzkiego samorządu powiatowego. Otóż, jako że wiedzę na temat podejmowanych działań i funkcjonowania samorządu i jego instytucji, z racji dostępu do wszystkich źródeł urzędowych, ma pan starosta, to pod jego adresem padają pytania i uwagi, na które pan starosta powinien odpowiedzieć. Pan starosta stara się zadawanie pytań ograniczać zwołując nadzwyczajne sesje Rady Powiatu. Na tych sesjach dyskutować można tylko we wskazanych przez pana starostę tematach. Ale radni są niesforni i wyskakują z pytaniami na niewskazane tematy. I wówczas pan starosta wyjścia nie ma.

A jak wyjścia nie ma to odpowiada. Odpowiedzi są ciekawe i ukazują stosunek pana starosty zarówno do pytającego, do sprawy i do urzędu. Ostatnio zapytałem dlaczego po roku od zwolnienia sekretarza starostwa, stanowisko istotne w strukturze urzędu jest nie obsadzone, chociaż zlecić zastępstwo pełnienia funkcji sekretarza innemu urzędnikowi można tylko na trzy miesiące. Odpowiedź otrzymałem. Wyjaśnienie – nie.

uip1

Podczas sesji pan starosta Wiczkowski sprawę bagatelizował. Nie łamie – twierdził -przepisów i powoływał się nawet na kontrolę NIK, która (rzekomo) w tej sprawie nie postawiła zarzutów. Może kontrola jednak dotyczyła czego innego, bo w piśmie już na temat NIK starosta milczy. Ale dlaczego wybór sekretarza starostwa w mieście pełnym ludzi wykształconych i z kwalifikacjami trwa tak długo, nie wyjaśnia. Nie wyjaśnia też dlaczego nie organizuje kolejnego konkursu skoro pierwszy – w styczniu br. – nie dał efektów. Panu staroście wyraźnie „zwisa” naruszanie ustawy o pracownikach samorządowych i pojawiające się zarzuty, że jego „opieszałość” wynika z oczekiwania na uzyskanie odpowiedniego stażu pracy przez „wskazaną” przez partyjnego kolegę kandydatkę. Czy nie po to została w starostwie zatrudniona?

 

Radnemu Andrzejowi Waszczyszynowi też udało się zadać pytanie. O wykorzystanie samochodów – dwóch już luksusowych Skód SuperB – które teraz służą też jako pojazdy wykorzystywane do celów prywatnych przez starostę Wiczkowskiego i wicestarostę Winnickiego. Oficjalnie. Bo mogą, bo tak ustalili. Najpierw zarządzeniem nr 20/2015 z 15 kwietnia 2015 r. pan Wiczkowski udzielił przyzwolenia do prywatnych jazd sobie. Po zakupie nowej skody mógł 14 września 2016 obdarzyć takim samym przywilejem swego zastępcę pana Winnickiego. Uparty radny Waszczyszyn chciał jednak wiedzieć ile prywatne jazdy panów W. kosztują i kto te koszty pokrywa: obaj starostowie czy powiatowy podatnik? Ale się nie dowiedział.

Okazuje się, że obliczenie kosztów jest bardzo skomplikowane i wymaga „nie tylko przetworzenia posiadanych danych, ale także współpracy między wydziałami”(!?). I starosta Wiczkowski nie jest w stanie tego ustalić w ciągu 14 dni. Musi mieć 3 miesiące. Pewnie trudności sprawia mu zwłaszcza „współpraca między wydziałami”. Bo co? W starostwie wydziały są odrębnymi urzędami? No cóż, bardziej zrozumiałe byłoby stwierdzenie, że w liczeniu wuefista jest od matematyka gorszy, a matematyk akurat liczy w szpitalu….

uip2

A poważnie. Czyżby starosta Wiczkowski przed wyrażeniem zgody na wykorzystanie samochodów służbowych do celów prywatnych, nie polecił wyliczyć kosztów tego użyczenia? Nie wiem, ale – jak sam wyjaśnił na jednej z sesji – za miesięczne wykorzystanie limuzyny płaci zaledwie 200 zł.

Z Ostródy do rodzinnego Pietrzwałdu jest co prawda tylko 20 km, ale w dwie strony daje już 40 km, a miesięcznie (licząc tylko 20 dni) ponad 800 kilometrów. Przy stawce 83 groszy za km (tyle wynosi zwrot kosztów wykorzystania samochodu prywatnego do celów służbowych) to koszt ponoszony przez podatnika na fundowanie luksusu panu staroście wynosi ok. 460 złotych miesięcznie. W przypadku dojazdów pana Winnickiego na liczącej ponad 30 km trasie Ostróda – Słonecznik podatnik dopłaca blisko 800 zł.

Łącznie dopłaty dla obu panów W. za wygodne dojazdy służbowymi limuzynami wyniosą miesięcznie ok. 1300 zł. W skali rocznej da to blisko 16 tysięcy złotych. Drobiazg. Czy gdyby obaj panowie pokrywali koszty dojazdu z własnej kieszeni, to też byłby drobiazg? A dodajmy, że owych „dodatków do poborów” nie ustaliła uchwała Rady Powiatu, ale sam sobie i koledze starosta ostródzki Andrzej Wiczkowski.

A co z tytułowym pytaniem? Czy te dwa przypadki nie dają odpowiedzi?

W.B.

Comments

comments